Westerplatte
W dniu 31 października 1925 r Polska otrzymała Westerplatte w wieczystą dzierżawę .
„Kto ma Westerplatte, ten panuje nad wejściem do portu gdańskiego”
Wcześniej, przez wiele wieków, taką rolę pełniła Twierdza Wisłoujście.
Władze polskie doskonale o tym wiedziały.
Ale cofnijmy się nieco w czasie…..
11 I 1919 na stanowisko generalnego delegata Ministerstwa Aprowizacji w Gdańsku (jednocześnie był on delegatem rządu polskiego w Gdańsku) został powołany Mieczysław Jałowiecki.Miał nadzorować przeładunek towarów przychodzących do portu Wolnego Miasta Gdańska drogą morską, jako pomoc Amerykanów dla Polski, która właśnie odzyskała niepodległość.Przez Gdańsk do Polski trafiały towary spożywcze (zboże, tłuszcze, cukier, mleko kondensowane, łosoś konserwowy, ser, kakao, pieprz, saletra, herbata, kawa), tkaniny i odzież. Do Polski trafiło około 350 tysięcy ton żywności.
Mieczysław Jałowiecki , przebywając wówczas w naszym mieście, zauważył, że niepewni jutra Niemcy zaczęli wyprzedawać swoje nieruchomości.Jak napisał w swoich wspomnieniach, ceny spadały tak, że można było „wziąć Gdańsk gołymi rękami”. Zauważył w tym szansę utrwalenia pozycji Polski w Gdańsku. Czas naglił, bo pojawiać się zaczęli agenci londyńscy, a także i bolszewiccy, zainteresowani terenami u wejścia do portu.
Udał się po dyspozycje do Warszawy, gdzie usłyszał od ministra Minkiewicza, że pomysł zakupu jest świetny, ale niestety brak funduszy i dobrze by było gdyby postarał się o nie na własną rękę, a potem otrzyma ich zwrot.
Jałowiecki, jako człowiek niebywale obrotny, taką pożyczkę w mig załatwił w poznańskim Banku Związku Spółek Zarobkowych.
Po powrocie do Gdańska natychmiast przystąpił do działania.
W krótkim czasie nabyto znaczna ilość obiektów przy ujściu Wisły, składy koło Weischsel Bahnhof, stocznię położoną w rozwidleniu Wisły z Motławą,Polski Hak, kilka starych spichlerzy vis a vis Żurawia, no i to co najważniejsze czyli teren Westerplatte.
Nie było to takie proste, bo właściciel chciał sprzedać teren jedynie w ręce niemieckie. Znaleziono wobec tego Kaszuba o niemieckim nazwisku, który za dość pokaźną opłatę, zgodził się zawrzeć transakcję na swoje imię. Po kilku dniach odsprzedał swój nabytek panu Jałowieckiemu.
Mógł on nazajutrz wysłać zaszyfrowany telegram do Komendanta Piłsudskiego, Premiera Paderewskiego i ministra Minkiewicza, donosząc o tym radosnym fakcie.
Jak pisze w swoich wspomnieniach- miał olbrzymią satysfakcję, że nie zmarnował czasu i pozostawił po sobie znaczny dobytek Państwu Polskiemu.
Tak więc, gdy 14 marca 1924 roku Rada Ligi Narodów przyznała Polsce półwysep Westerplatte jako miejsce, gdzie miała powstać składnica tranzytowa, de facto był on już w polskich rękach od prawie pięciu lat( !!!)
W październiku 1925 r., Rada Portu i Dróg Wodnych podjęła decyzję w sprawie określenia granicy polskiej składnicy na Westerplatte. Przebiegała ona wzdłuż kanału portowego, (bez nabrzeża, które było pod kontrolą Rady Portu i Dróg Wodnych w Gdańsku), do nasady wschodniego mola wejściowego do portu gdańskiego. Stąd dalej wzdłuż plaży Zatoki Gdańskiej i przecinała nasadę półwyspu na wysokości Zakrętu Pięciu Gwizdków. Teren w powyższych granicach liczył 60 ha powierzchni i miał 3,5 km obwodu.
Polska otrzymała Westerplatte w wieczystą dzierżawę w dniu 31 października 1925 r.
Westerplatte zaczęło się rozbudowywać i zbroić…………………
P.S. Gorąco polecam książkę Mieczysława Jałowieckiego „Na skraju imperium i inne wspomnienia”, a zwłaszcza jej środkową część mówiącą o pobycie autora w naszym mieście. Została wznowiona w 2013 roku w wydawnictwie „Czytelnik”. Naprawdę warto ją przeczytać.