Gotenhafen
Najbardziej rozczula mnie ten mały piesek i jego mała „pani”. Oni nie wiedzą dlaczego… Dlaczego muszą się rozstać ? Dlaczego on musi zostać ? Dlaczego ona musi odejść ? Pewnie już nigdy się nie spotkają ( chyba że, może w tym przyszłym, lepszym, życiu). Pomnik autorstwa Pawła Sasina i Adama Dziejowskiego stoi przed dworcem w Gdyni.
Dzisiaj kolejna rocznica kapitulacji Gdyni w 1939 roku ( nie całej, bo Oksywie walczyło jeszcze przez 5 dni). Radca komisariatu rządu polskiego Lucjan Skupień, 14 września ’39 przekazał miasto oddziałom niemieckim, pod dowództwem gen. mjr. Friedricha Eberhardta.
Gdynia- „polski cud nad zatoką” „miasto z morza i marzeń”…
W 1919 roku wieś licząca niecały 1000 mieszkańców, dwadzieścia lat później ponad studwudziestotysięczne miasto, najnowocześniejszy nadbałtycki port.
Niemcy bardzo szybko wykorzystali to, że znalazł się w ich rękach.
19 września przybył doń sam Adolf Hitler. Na jego życzenie nazwę Gdynia zmieniono na „Gotenhafen” czyli Port Gotów.
Na przyjazd Hitlera aresztowano 4 tysiące mieszkańców – w większości mężczyzn i młodzieży powyżej 14 lat, którą potem skierowano do Piaśnicy i obozu koncentracyjnego Stutthoff.
Gotenhafen podporządkowano rejencji gdańskiej, na czele której stał Albert Forster. Rozpoczęto organizowanie nowej ( wkrótce głównej) bazy Kriegsmarine. Należało się tylko, jeszcze pozbyć niewygodnych mieszkańców. Podstawą prawną stał się wydany przez Hitlera , w dniu 7 października, dekret, upoważniający policję i Służbę Bezpieczeństwa do wysiedleń ludności polskiej. Ich miejsce mieli zająć obywatele niemieccy z krajów nadbałtyckich, Besarabii i Rzeszy. Ponieważ brakowało specjalistów, pozwolono by takie osoby jak np. lekarze, farmaceuci czy rybacy mogli pozostać. Takich osób było ok. 5 tysiecy.Otrzymali oni specjalne przepustki.
Pierwsze wysiedlenia rozpoczęły się już w połowie października. Na „pierwszy ogień” poszło Orłowo. Potem sukcesywnie opróżniano inne dzielnice. Pozwalano na zabranie bagażu o wadze 25-30 kg na osobę dorosłą, 10 kg na dziecko.
Całe dotychczasowe życie w jednej walizce…
Mieszkania miały pozostać otwarte, z kluczami w zamkach. Powrót traktowano jako sabotaż.
Ludzi gromadzono w punktach zbornych, rejestrowano, gromadzono przed dworcem kolejowym( od strony dzisiejszej ul. Morskiej) i wywożono w okolice Częstochowy, Kielc, Lublina… Korzystano z wagonów towarowych, bydlęcych, szczelnie zamykanych od zewnątrz. Taka podróż trwała od kilku do kilkunastu dni. Prowiantem były zapasy zabrane z domu. Brakowało wody . O warunkach sanitarnych strach wspominać… Zdarzały się próby ucieczek na postojach, nierzadko kończące się śmiercią.
Dalsze losy, już w Generalnej Guberni bywały różne. Niektórzy zamieszkiwali u swoich krewnych, inni pracowali u niemieckich gospodarzy na terenie GG, albo wywożono ich na roboty w głąb Niemiec.
W sumie wysiedlono ok.80% ze 127 tysięcy mieszkańców.
Większość, po wojnie starała się wrócić do swoich domów, już wiosną 1945 roku. Nie zawsze okazywało się to możliwe, ich mieszkania bywały już zajęte przez jakieś inne polskie rodziny…
Ale wracali…Wracali do domu…
I jeszcze link do ciekawego artykułu na temat wysiedleń, na trojmiasto.pl
https://historia.trojmiasto.pl/Okupacyjne-wysiedlania-gdynian-w-1939-r-n139446.html