Niestrudzony piewca języka polskiego
Dzisiaj, 3 czerwca, mija kolejna rocznica jego śmierci.
Był jednym z najwybitniejszych lektorów Gimnazjum Akademickiego. Jednak łatwo nie było. Uczelnia chyliła się ku upadkowi. Lata świetności miała za sobą.
Krzysztof Celestyn Mrongowiusz, bo o nim mowa, przez prawie sześćdziesiąt lat krzewił polskość w Gdańsku. Nauczał języka, popularyzował literaturę staropolską. Wszystko to robił z wielkim zaangażowaniem i entuzjazmem. A były to czasy narastającej germanizacji.
Pochodził z nauczycielsko-kapłańskiej rodziny, osiadłej na Mazurach. Urodził się 19 lipca 1764 roku w Olsztynku, jako syn pastora i rektora szkoły Bartłomieja i Julianny Weberin.Od dzieciństwa uczył się języka polskiego.
Jako szesnastolatek rozpoczął naukę w gimnazjum w Królewcu, a następnie studiował teologię na tamtejszym Uniwersytecie Albertyna. Uczęszczając na polskie seminaria, doskonale przyswoił sobie znajomość języka literackiego.
Poznawał też inne języki: rosyjski, czeski,łacinę, grekę,francuski, angielski, niemiecki, litewski, łużycki, a nawet hebrajski.
Czy dzisiaj są tacy poligloci ???A może zastępuje ich translator google??? 😉
Teologia, filozofia, historia… obszerna korespondencja z wieloma znakomitościami. Było mu ciągle mało i mało 🙂
W 1790 został nauczycielem w Królewcu. Uczył języków polskiego i greki. Wydał nawet podręcznik i słownik do nauki tychże.
Mając lat 32, ożenił się z Ludwiką Wilhelminą Paarmann, córką pastora. Ich syn Fryderyk Wilhelm urodził się rok później.
Od maja 1798 roku ich życie, już na stałe, związało się z Gdańskiem. Po śmierci lektora języka polskiego, w Gimnazjum Akademickim, to właśnie Mrongowiusz wygrał konkurs na to zwolnione stanowisko.
17 maja 1798 roku został uroczyście wprowadzony na urząd kaznodziejski w kaplicy św. Anny ( dla tych co nie wiedzą- kaplica ta znajduje się w zespole franciszkańskim, obok Muzeum Narodowego)
24 maja tegoż roku,w audytorium Gimnazjum wicerektor Daniel Gralath junior, powitał naszego bohatera uroczystą mową w języku łacińskim.
Prawdę mówiąc Mrongowiusz nie miał nawału pracy. Gdańsk był, już od pięciu lat, miastem pruskim. Gimnazjum chyliło się ku upadkowi. Sale czasami świeciły pustkami. Mrongowiusz, nie zrażony tym, urządzał uczniom ćwiczenia, pisanie listów, czytał polskie dzieła, np. „Flisa” Klonowica, „Bajki” Krasickiego. Od 1805 roku język polski traktowano jako nadobowiązkowy w wymiarze czterech godzin tygodniowo dla wszystkich klas.
Jeszcze gorzej było po gdańskim „napoleońskim epizodzie 1807-13”- w 1817 zniesiono lektorat języka polskiego całkowicie. Na swoją skargę złożoną do prezydenta miasta nasz kaznodzieja usłyszał- „język polski to sprawa prywatna”.
Mrongowiusz wykładał też język polski w dawnej szkole parafialnej przy kościele św. Jana ( Zwanej Szkołą Obywatelską) w jej siedzibie, przy ulicy Straganiarskiej 19.Stosunki i dyscyplina panujące w szkole pozostawiały bardzo wiele do życzenia. Dyrektor Gotthlif Loschin ( jakkolwiek postać zasłużona dla oświaty Gdańska) nie był mu zbyt życzliwy.
W 1824 roku naukę języka polskiego uznano za nadobowiązkową, a w 1827 wprowadzono nawet opłaty za nią. Mrongowiusz, bywało, uczył bezpłatnie.
Kiedy nie miał już siły by dochodzić do szkoły, lekcje odbywały się w jego mieszkaniu. A mieszkał przy ulicy Kładki. Jego życie prywatne też nie było usłane różami. Wraz z żoną, która zmarła w 1820 roku, doczekał się trójki dzieci. Wspomniany już Fryderyk Wilhelm, został aptekarzem i opuścił Gdańsk, drugi syn (urodzony w 1801r) Karol zmarł w dzieciństwie , zaś najmłodsza córka Karolina Fryderyka urodzona w 1803 roku, bardzo wcześnie wyszła za mąż. Krzysztof Celestyn , żyjąc lat 91, przeżył wszystkich członków swojej rodziny. To okropne dla rodzica- przeżywać śmierć swoich potomków 🙁
Mrongowiusz całkowicie poświęcił się pracy. Żył bardzo skromnie. By zdobyć środki na utrzymanie, objął urząd tłumacza sądowego. Udzielał też prywatnie lekcji językowych. Jego dzień zaczynał się o 5 rano, kończył o 22, a czasem i później.
Utrzymywał kontakty z wieloma polskimi ośrodkami. Korespondował np. z księciem Adamem Czartoryskim, Samuelem Lindem, Józefem Łukasiewiczem i wieloma innymi. Mógł też liczyć na ich pomoc.
Cały czas popularyzował literaturę polską w swoich kazaniach i publikacjach.
Wydał zbiór kazań na niedziele i świeta całego roku, słowniki, gramatykę, śpiewniki, katechizmy, rozprawy filozoficzne.
W 1804 roku ukazało się jego opracowanie – „Pięcioksiąg czyli kancjonał gdański”- liczący ponad tysiąc pobożnych pieśni i utworów Jana Kochanowskiego i Franciszka Karpińskiego.
Dzieki temu dziełu, pisanemu pięknym językiem polskim, na terenach objętych germanizacją, trwał on nadal (język polski oczywiście) 🙂
W uznaniu zasług , w 1823 roku, przyjęto Mrongowiusza na członka Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a wkrótce do Towarzystwa Naukowego Krakowskiego i wielu innych.
W 1852 roku wszedł do grona członków emigracyjnych Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu. Odznaczono go honorowym medalem z napisem: ” KC Mrongowiuszowi – bojowników o polskość w Prusach”. Z tej okazji nawet sam Adam Mickiewicz napisał doń pismo pochwalne.
Krzysztof Celestyn był miłośnikiem ksiąg. Zgromadził ponad 1200 tytułów, z czego 540 dotyczyło literatury i języka polskiego. W 1864 weszły one do zbiorów Biblioteki Miejskiej.
Bogaty jest jego dorobek pisarski i naukowy. Obejmował tłumaczenia dzieł literatury starożytnej, zbiory kazań i pieśni religijnych, ale też i ponierskie badania kaszubszczyzny i dialektu mazurskiego.
Jako obrońca i popularyzator polskości na Warmii i Mazurach, wspólnie z Gustawem Gizewiuszem (również pastor i działacz na rzecz polskości na Mazurach, na jego cześć Giżycko nosi jego imię) stworzył memoriał sprzeciwiający się germanizacji ludności polskiej.
Aż do śmierci pozostawał kaznodzieją w kościele św. Anny, głosząc słowo Boże po polsku.Wiernych jednak było coraz mniej, bywało, że słuchała go tylko jedna osoba.Kaplica św. Anny- było to już jedyne tego typu miejsce w Gdańsku. Urząd kaznodziei polskiego zniesiono w 1876 roku.
Potem nasz język trwał już tylko w domach patriotycznych Polaków- mieszkańców grodu nad Motławą. Łatwo nie było.
Mrongowiusz zaś zakończył swoje bardzo pracowite życie dnia 3 czerwca 1855 roku. Garstka wiernych, którym wpajał miłość i przywiązanie do polskości, odprowadziła go na nie istniejący już dziś cmentarz Salwator, nad kanałem Raduni. Odszedł człowiek, który język polski uważał za jeden z najpiękniejszych i starał się udowadniać to wszystkim przez całe swoje życie.
Od 1945 roku miasto leżące na Mazurach, na jego cześć, nosi nazwę Mrągowo.
Natomiast u nas w Gdańsku, na terenie Bałtyckiego Kampusu Gdańskiego, przed Biblioteką Uniwersytecką,znajduje się pomnik Mrongowiusza.
Wręczana jest też nagroda jego imienia dla Nauczyciela Roku. Nagrodę ustanowił w 2007 roku rektor UG prof. Andrzej Ceynowa. Wraz z nią wręczana jest statuetka. Autorem tejże, a także autorem pomnika jest artysta rzeźbiarz Gennadij Jerszow.
Pisząc ten tekst korzystałam z książki Gabrieli Danielewicz ” Portrety Dawnych Gdańszczan”