Przeciwpożarowo :)
1 kwietnia 1916 roku oddano do użytku gmach- siedzibę Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia.
Kiedy w marcu 1945 roku cały Gdańsk cały płonął, budynek , jak na siedzibę instytucji przeciwogniowej stanął na wysokości zadania i spłonąć nie chciał ( uległ płomieniom 25 lat później, ale wtedy był już siedzibą zupełnie innej instytucji)
A co w tym miejscu było przed 1916 rokiem ?
Przez wiele wieków w tym miejscu znajdowały się „instytucje” mające za swój cel pomoc potrzebującym. Początki szpitala św. Elżbiety to koniec XIV wieku. Wtedy to, rządzący naszym miastem Krzyżacy, pozwolili na budowę szpitala w miejscu funkcjonującego już tu przytułku. Powstały w 1394 roku szpital zajmował się osobami chorymi, starymi, również pielgrzymami.Szpitalem zarządzał tzw. szpitalnik , bezpośrednio podległy Krzyżakom. Po ich odejściu z Gdańska ( w czasie trzynastoletniej wojny Państwa Polskiego z Zakonem) zarządzanie instytucją przejęła Rada Miasta. By zapewnić fundusze na funkcjonowanie , lecznicy nadano kilka wsi, między innymi Zakoniczyn i Piecki.Byli również w naszym grodzie ludzie, którzy swoim majątkiem dzielili się z biedniejszymi. Jednym z dobroczyńców szpitala św . Elżbiety był Jan Connert ( właściciel jednej z piękniejszych kamienic- Długa 45). Na jego polecenie w 1547 roku , przy szpitalu św. Elżbiety powstał dom dla sierot i porzuconych dzieci. Zasługą Connerta był też przywilej, uproszony przezeń u króla Zygmunta Augusta. Zrównywał on w prawie dzieci poczęte w legalnych związkach sakramentalnych i te z nieprawego łoża. Miały wreszcie dostęp do szkół i pewnych stanowisk.
Następny etap to przeznaczenie obiektu w 1867 roku, na potrzeby osób bezdomnych , a także psychicznie lub zakaźnie chorych ( dzieci przeniesiono do nowego obiektu, do Oliwy, na Polanki). W 1916 roku ze względu na zły stan techniczny dom dziecka został rozebrany. Uratowano jednak portal ,który wmurowano w budynek, stojący obecnie na miejscu dawnego sierocińca Na portalu znajduje się podobizna dobroczyńcy i fundatora: Jana Connerta.
Budynek znany dziś chyba wszystkim, oddano do użytku 1 kwietnia 1916 roku. Zanim Towarzystwo Ubezpieczeń-Westpreussische Feuersozietat rozpoczęło w nim swą działalność, tuż przed I wojną światową, zakupiło teren po dawnym sierocińcu .
Siedzibę wybudowano wg projektu Alberta Carstena (m.in. twórcy gmachów Politechniki Gdańskiej).
Profesor wydziału architektury został zwolniony 1 czerwca 1933roku ze swego stanowiska, z powodu żydowskiego pochodzenia.Zginął w obozie w Theresienstadt w 1943 roku w wieku 84 lat.
Okazały budynek nawiązywał do baroku, choć kiedy go budowano, czas wojenny przymuszał do zastosowania oszczędności. Jedno ze skrzydeł bocznych, wybudowano w stylu neorenesansowym( tam właśnie, od podwórka należy szukać zabytkowego portalu) .
Ale wracając do losów budynku-jak już wspomniałam, 1 kwietna 1916 roku rozpoczęło w nim działalność Zachodniopruskie Towarzystwo Ubezpieczeń od Ognia.Po roku 1920, gdy powstało Wolne Miasto Gdańsk , spółka działała nadal jako Towarzystwo Ubezpieczeń od Ognia „Gdańsk” (Danziger Feuersozietat). Dawni Gdańszczanie zdawali sobie sprawę z konieczności ubezpieczenia swojego mienia od „czerwonego kura”.
Wynajmowano tu również biura różnym instytucjom np. konsulatom – Stanów Zjednoczonych (1922-1939) i Wielkiej Brytanii (1931-1939).
A jak wyglądał los naszego bohatera w marcu 1945 roku, opisał gdański laureat literackiej Nagrody Nobla tak:
„…Główne Miasto, Stare Miasto, Korzenne Miasto, Stare Przedmieście, Młode Miasto, Nowe Miasto i Dolne Miasto, budowane łącznie ponad siedemset lat, spłonęły w trzy dni. Nie był to pierwszy pożar Gdańska. Pomorzanie, Brandenburczycy, Krzyżacy, Polacy, Szwedzi i znów Szwedzi, Francuzi, Prusacy i Rosjanie, także Sasi już przedtem, tworząc historię, co parę dziesiątków lat uznawali, że trzeba to miasto spalić – a teraz Rosjanie, Polacy, Niemcy i Anglicy wspólnie wypalali po raz setny cegły gotyckich budowli, nie uzyskując w ten sposób sucharów. Płonęła Straganiarska, Długa, Szeroka, Tkacka i Wełniarska, płonęła Ogarna, Tobiasza, Podwale Staromiejskie, Podwale Przedmiejskie, płonęły Wały i Długie Pobrzeże. Żuraw był z drzewa i płonął szczególnie pięknie. Na ulicy Spodniarzy ogień kazał sobie wziąć miarę na wiele par uderzająco jaskrawych spodni. Kościół Najświętszej Marii Panny płonął od środka i przez ostrołukowe okna ukazywał uroczyste oświetlenie. Pozostałe, nie ewakuowane jeszcze dzwony Świętej Katarzyny, Świętego Jana, Świętej Brygidy, Barbary, Elżbiety, Piotra i Pawła, Świętej Trójcy i Bożego Ciała stapiały się w dzwonnicach i skapywały bez szmeru. W Wielkim Młynie mielono czerwoną pszenicę. Na Rzeźnickiej pachniało przypaloną niedzielną pieczenią. W Teatrze Miejskim dawano prapremierę „Snów podpalacza” dwuznacznej jednoaktówki. Na ratuszu Głównego Miasta postanowiono podwyższyć po pożarze, z ważnością wstecz, pensje strażaków. Ulica Świętego Ducha płonęła w imię Świętego Ducha, Radośnie płonął klasztor franciszkanów w imię Świętego Franciszka, który przecież kochał i opiewał ogień. Ulica Mariacka płonęła równocześnie w imię Ojca i Syna. Że spłonął Targ Drzewny, Targ Węglowy, Targ Sienny, to samo przez się zrozumiałe. Na Chlebnickiej chlebki już nie wyszły z pieca. Na Stągiewnej kipiało w stągwiach. Tylko budynek Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia z czysto symbolicznych względów nie chciał spłonąć…”
( cytat, oczywiście, z „Blaszanego bębenka” Guntera Grassa)
Tuż po wojnie w niezniszczonym budynku siedzibę miał Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych. Potem zainstalował się tu KW PZPR.
A potem był grudzień 1970…
Zamieszki wybuchły dzień wcześniej, w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Odpowiedzią władz było użycie milicji i wojska do stłumienia rozruchów. Padli już pierwsi zabici- zginęło czterech stoczniowców- Andrzej Perzyński, Waldemar Rebinin, Józef Widerlik i Kazimierz Zastawny. Czara goryczy się przelała. Tłum wyładował swój gniew na siedzibie znienawidzonej „przewodniej siły narodu”. Strajkujący robotnicy podpalili znienawidzoną siedzibę „robotniczej” partii, w wyniku czego dach uległ kompletnemu spaleniu. Demonstranci cieszyli się – „Reichstag płonie”…..
Już wiosną roku 1971 przystąpiono do odbudowy dachu, jednak dotychczasową spadziową konstrukcję dachu zastąpiono płaską m.in. na możliwość ewakuacji śmigłowcem.
Z tyłu budynku powstała pancerna stołówka. Władze PZPR zdawały sobie sprawę z tego jak lud ich kocha.
Po zmianach ustrojowych 1989 roku budynek stał się siedzibą Prokuratury Okręgowej i Apelacyjnej w Gdańsku. Niektórzy nawet nie musieli zmieniać miejsca pracy………..
I jeszcze link do artykułu na ten temat z bardzo szcegółowym kalendarium: