Przymusowa wycieczka do Paryża naszego gdańskiego skarbu.
Był sobie kiedyś mały...
Był sobie kiedyś mały kapral, z urodzenia Korsykanin. Wzrostu wprawdzie był lichego( no, z tym wzrostem to może jednak tak nie do końca było 😉 ), ale ambicje miał przeogromne. Chciał być władcą całej Europy, a może i całego świata. Zwyciężał i zdobywał i parł dalej przed siebie. W czasie tego zwycięskiego marszu w 1807 roku zawitał do naszego pięknego Gdańska.(*)
A tu znajdował się przedmiot pożądania wielu możnych i dostojnych tego świata. Cesarz Rudolf II ofiarowywał zań władzom Gdańska kwotę 40 000 talarów, podziwiał go Charles Ogier, a car Rosji Piotr zwany Wielkim wręcz żądał jego wydania. Chodzi oczywiście o arcydzieło, najdoskonalsze osiągnięcie artystyczne Hansa Memlinga- „Sąd ostateczny” namalowany przezeń w latach 1472/73 w Brugii. Oraz, który dla Gdańska zdobył kaper królewski Paul Benecke.
Nasze miasto, doceniając wartość posiadanego skarbu, nigdy nie chciało się go pozbyć. Niestety Francuzi byli silniejsi. Zaraz po zajęciu przez nich miasta, w maju 1807 roku, zjawił się tu baron Vivant Denon, nowo mianowany dyrektor paryskiego Muzeum Napoleona. Cesarz obdarzył go nieograniczonymi pełnomocnictwami. Właściwie to wykonywał funkcję „generalnego sekwestratora dóbr muzealnych” konfiskując co cenniejsze eksponaty na zajmowanych terenach.
Tryptyk w ekspresowym tempie odjechał do Paryża i został umieszczony w Luwrze. Teraz tam budził podziw i pożądanie. Co ciekawe figurował tam , w katalogu muzealnym pod numerem 563, jako dzieło Jana van Eycka.
Napoleon na wschód maszerował bardzo szybko, jeszcze szybciej stamtąd wracał. Zwycięstwa przerodziły się w klęski, a Paryż w którym znajdował się obraz, zaczęły w 1815 roku okupować pruskie wojska. Z ramienia zwycięzców rewindykacją skonfiskowanych dzieł sztuki zajął sie koloński profesor v. Groote, przydzielony do armii w stopniu oficera. „Sąd Ostateczny” był pierwszym dziełem sztuki przejętym przez Grootego. W konwoju batalionu piechoty rozpoczął powrót na wschód. Do Gdańska jednak nie dotarł. Zatrzymano go w Berlinie, gdzie wzbudzał entuzjazm i zasłużone zachwyty.Były nawet apele do króla Fryderyka Wilhelma III, by nie oddawać go gdańszczanom. Próbowano zaproponować im w zamian trzy stypendia w Akademii Berlińskiej.Kuszono ufundowaniem nowego ołtarza do kościoła Mariackiego i przekonywano, że obraz doń namalowany, przez współczesnego malarza będzie lepiej pasował do ewangelickiego wnętrza i obrządku.
Na szczęście gdańszczanom udało się odeprzeć te zakusy.
18 stycznia 1817 roku nasz skarb wrócił na swoje miejsce. Znowu zabłysnął swoim blaskiem na ścianie kaplicy św. Doroty w farze Głównego Miasta Gdańska.
Jeszcze w czasie gdy znajdował się w Berlinie, prof. Bock przeprowadził tam jego konserwację.
Następna konserwacja odbyła się też w Berlinie. Ale było to już w 1851 roku i to już zupełnie inna historia.
korzystałam z opracowania Michała Walickiego „Hans Memling Sąd Ostateczny”
(*) PS. Już po opublikowaniu tego tekstu zaprotestował kolega Wojtek M Ch. Tu przytoczę jego opinię :
” Ewa! Litości!!!! Pierwsze 3 zdania to brednie!!!!!!! Nie był nigdy kapralem bo był szlachcicem. NIe był mały- miał 173 cm wzrostu. Tekst o jego niskim wzroście wziął się z protokołu posekcyjnego gdzie z premedytacją pomylono stopy angielskie z francuskimi. Nigdzie nie jest znany zamiar panowania nad Europą i Swiatem. Wojny to ciąg wojen obronnych- tak obronnych Francji ciągnacych sie od przerżnietej przez nią wojny 7 letniej. A gdybym się uparł to wykaże taki ciąg od końca XVIIw od Ludwika XIV Słońce.”
Pewnie Kolega ma rację. Ale ja nigdy Napoleona i tej epoki nie lubiłam i takie przedstawienie wiadomej postaci bardzo mi pasowało 😉