Jakie były ( i są) związki św. Wojciecha z Gdańskiem
20 marca 1986 roku o godzinie 7.40 do komendy MO (zwanej wówczas Miejskim Urzędem Spraw Wewnętrznych) w Gnieźnie zadzwonił proboszcz parafii archikatedralnej. Poinformował, że ktoś zrabował z katedry srebrne ozdoby z zabytkowego sarkofagu św. Wojciecha.
Rabusie do świątyni dostali się na linkach alpinistycznych. W tym czasie prowadzony był remont kościoła. W wypadku tej kradzieży, złodziejom nie chodziło o sam XVII-wieczny relikwiarz, ale o srebro.Artystyczna wartość zniszczonych i skradzionych przedmiotów nie interesowała ich ani trochę. Rabunek był po prostu bezprecedensowym aktem wandalizmu. Po chamsku, łomami i brzeszczotami wyrwali i wycięli ozdoby, dewastując całość.
Bracia Krzysztof i Marek M. oraz towarzyszący im Waldemar B. oderwali od srebrnej trumny pastorał, mitrę, ewangeliarz, który św. Wojciech trzymał w ręku i poduszkę, na której się wspierał. Odłamali także skrzydła sześciu orłom stanowiącym podporę trumienki i oderwali zdobiącego ją anioła. Pozbawiony nóg tułów męczennika zabrali w całości. Okazał się ciężki i trudny do przewiezienia. Odrąbali więc siekierą głowę i rękę, a resztę zakopali w piasku w pobliżu katedry z zamiarem zabrania łupu w dogodniejszym momencie.
Śledczym łatwo nie było, pomogło dopiero wyznaczone kilkaset tysięcy złotych nagrody. Milicjanci „dostali cynk” i 26 marca odnaleźli fragmenty zrabowanych przedmiotów w………….Gdańsku, w garażu , na Przymorzu na ul. Obrońców Wybrzeża, obok domu gdzie mieszkali złodzieje. Ten dom dzisiaj już nie istnieje, w tym miejscu jest obecnie parking centrum Leclerc. Odciski z obuwia z domu braci M. opowiadały śladom znalezionym w katedrze. Na jednym z odzyskanych brzeszczotów odkryto odcisk palca Marka M., a ślady po srebrze wykryto też na ubraniach zatrzymanych.Ponieważ sprzedaż relikwiarza w jego oryginalnej postaci była praktycznie nierealna, złodzieje postanowili go przetopić.Do prowadzących sprawę dotarła informacja, że w jednym z garaży Gdańska trzech mężczyzn przetapia palnikiem acetylenowym jakieś blachy – najprawdopodobniej srebrne. Wszystkim postawiono zarzut kradzieży z włamaniem na sumę 53 mln 740 tys. zł. Na podstawie zeznań Krzysztofa M. aresztowano pomysłodawcę napadu – Piotra N. Odpowiedzialni za kradzież dostali po 12–15 lat więzienia.
Tu link do strony Centralnego Laboratorium Policji : https://clkp.policja.pl/clk/badania-i-projekty/ciekawe-badania/11034,Kradziez-i-zniszczenie-sarkofagu-sw-Wojciecha.html
Relikwiarz był zdewastowany………. Arcydzieło wykonane przez … gdańszczanina Petera van der Rennena w 1662 r.( dobrze, że chociaż relikwie nie ucierpiały)
Przystąpiono do rekonstrukcji, wykorzystując oczywiście, również to przetopione srebro skonfiskowane rabusiom. A kto rekonstruował relikwiarz?
Tej odpowiedzialnej pracy podjął się …gdańszczanin- nasz znakomity Wawrzyniec Samp. Ukończył ją w 1989 roku i znowu możemy zachwycać się pięknem…
Nasze miasto ciągle przewija się w tej opowieści, ale jeśli chodzi o postać św.Wojciecha ( Adalberta), to jego związki z Gdańskiem są zdecydowanie dużo, dużo dłuższe.
Wszak to on , biskup praski, w połowie marca 997 roku stanął w Gnieźnie, życzliwie przyjęty przez Bolesława Chrobrego. W porozumieniu z księciem pragnął prowadzić misję na obrzeżach państwa Polan, w pogańskich Prusach. Męczeńska śmierć Wojciecha nastąpiła w Świętym Gaju, nieopodal Dzierzgonia i Pasłęka, z rąk tych których chciał nawracać. Ale zanim tam dotarł po drodze zawitał oczywiście do Gdańska.
„urbs Gydannyzc”- tak w żywocie świętego -„Vita sancti Adalberti episcopi Pragensis” nazywa nasze miasto benedyktyński mnich z klasztoru na Awentynie- Ioannes Canaparius. Jest to pierwsza pisana wzmianka o naszym grodzie nad Motławą.
Tekst ten w tłumaczeniu brzmi tak :
„On zaś przybył najpierw do miasta Gdańska („Gyddanyzc urbs”), położonego na skraju rozległego państwa księcia i dotykającego brzegu morza. Tu gdy miłosierny Bóg błogosławił jego przybyciu, gromady ludu przyjmowały chrzest”….
No a potem ruszył na wschód…
Prusom nie podobało się to, że Adalbertus wchodzi w ich zwyczaje i chce je zmieniać. Męczeńska śmierć Wojciecha nastąpiła w Świętym Gaju, nieopodal Dzierzgonia i Pasłęka, z rąk tych których chciał nawracać. Po zabiciu go, jego głowę zatknięto na żerdzi i skierowano w stronę Polski, ciało zaś wrzucono do rzeki. Głowę udało się wykraść i przywieziono do Gniezna( do dzisiaj , po różnych dziejowych perypetiach „potroiła się” 😉 oprócz Polski o autentyczności swoich egzemplarzy przekonani są mieszkańcy czeskiej Pragi , a także Akwizgranu. Ciało( tylko, czy aby na pewno jego, wszak było już bez głowy) misjonarza wykupił Bolesław Chrobry na wagę złota i z wielką czcią przewieziono je do Gniezna. Potem ciało świętego przechodziło przez różne ręce Po drodze kondukt zatrzymał się w okolicach Gdańska i do dziś w tym miejscu mamy dzielnicę Gdańsk Św Wojciech.
Tak więc, związki Gdańska z postacią świętego są bardzo bliskie, na różnych płaszczyznach.
Relikwiarz w Gnieźnie znowu zachwyca swym pięknem, a jeżeli ktoś nie może tam pojechać, by go obejrzeć, to w Archikatedrze Oliwskiej, tuż przed ołtarzem głównym jest jego miniatura. Zawiera relikwie- fragment kości przedramienia głównego bohatera mojej opowieści.
zdjęcie stąd : www.zdsk.pl/zabytki-archikatedry-oliwskiej/75-oltarz-glowny-archikatedry-oliwskiej
Tam też można dowiedzieć się nieco więcej o ołtarzu głównym Archikatedry Oliwskiej.
A gdyby ktoś chciał sobie bardziej „beletrystycznie” przybliżyć sobie temat misji św. Wojciecha , to polecam znakomitą książkę „Gra w kości” Elżbiety Cherezińskiej