O wędrującej kamienicy
7 czerwca 2017 Kolega Roland J. na facebooku „popełnił” bardzo ciekawe opracowanie. By mi nie umknęło w czeluściach tej „twarzoksiążki” , za jego zgodą, zacytowałam je na moim blogu wiernie i w całości . Jako, że mój blog przeszedł pewne przeobrażenia, musiałam opracować ten materiał jeszcze raz.
OTO ON:
Autor Roland Józefowicz
„W dniu dzisiejszym „święto”, ponieważ przedstawię historię niezwykłej budowli w Gdańsku ” Kamienicy Gotyckiej” na ulicy Chlebnickiej. Obiecałem ten artykuł dwa lata temu… cierpliwość popłaca. 🙂 Nie chcąc w tej historii pomijać istotnych szczegółów, nie zrobię opracowania – przedstawiam skróconą wersję pracy Edmunda Kizika i Małgorzaty Omilanowskiej.
„Wprawdzie historia fasady późnogotyckiego domu gdańskiego z Brotbänkengasse 14 (Chlebnicka) przeniesionej w 1823 r. na Pfaueninsel w Poczdamie od dawna wzbudzała zainteresowanie badaczy, ale jak do tej pory chyba nikt należycie nie docenił wagi tego wydarzenia, stanowiącego bez wątpienia jeden z najniezwyklejszych epizodów w dziejach ochrony zabytków w XIX w. w skali europejskiej.
Fasada wkomponowana przez Karla Friedricha Schinkla we wcześniejszy zespół tzw. Kavalierhaus, szczęśliwie przetrwała II wojnę światową . W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku posłużyła polskim restauratorom do stworzenia jej repliki w miejscu, gdzie się znajdowała do października 1823 r., czyli przy obecnej ul. Chlebnickiej 14. Zachowana w Archiwum Państwowym w Gdańsku dokumentacja pozwala raz jeszcze przypomnieć okoliczności rozbiórki i transportu do Berlina, a przechowywane w Instytucie Sztuki PAN dokumenty naświetlić okoliczności wykonania kopii tego budynku w Gdańsku. Warto również przypomnieć, że to właśnie moment uratowania elementów gotyckiej kamienicy uważany jest za początek ochrony zabytków w Gdańsku.
Nieznana jest ani dokładna data, ani okoliczności wzniesienia budynku. Badacze są w zasadzie zgodni, że musiała powstać najprawdopodobniej około 1520 r.3 Uważana jest, podobnie jak i inne gotyckie kamienice gdańskie, za tzw. typ nadreński bądź andryjski. W badaniach od dawna wskazywano na związki fasady z ul. Chlebnickiej z gotycką architekturą niderlandzką. Zapewne, podobnie jak inne domy z tego czasu, była wzniesiona w oparciu o mocne boczne mury ogniowe, z wewnętrznymi podziałami w konstrukcji szkieletowej. Zachowana fasada wiele mówi o nieistniejącej już kamienicy: reprezentowała charakterystyczny dla architektury Gdańska i innych miast hanzeatyckich typ rozkładu wnętrz z wysoką sienią w pierwszej kondygnacji , dwoma kondygnacjami mieszkalnymi i trzema kondygnacjami spichrzowymi.
Kamienica przy Chlebnickiej 14 była budowlą pod wieloma względami niezwykłą. Jej kamienna fasada należała do rzadkich rozwiązań w Gdańsku. Wykonana została z piaskowca, co być może świadczyć o tym, że została zmontowana z importowanych gotowych elementów. Dało to asumpt pięknej legendzie, według której kamienne dekoracje miały zostać odkute w Wenecji dla przyozdobienia rezydencji arcybiskupiej w Norymberdze (w której nota bene żadnej rezydencji arcybiskupiej nie było) i dopiero później sprowadzone do Gdańska.
Z zachowanych akt wynika, że kamienica, należąca pod koniec XVI stulecia do kupca Engelbrechta Königa, w 1616 r. znalazła się w posiadaniu Hansa Schlieffa . Z inicjatywy Schlieffów w środkowy ząb wieńczącego kamienicę krenelażu w bliżej nieokreślonym czasie wmontowano płaskorzeźbę z herbem rodu . W posiadaniu Schlieffów, którzy od końca XVI w. zaliczali się do grona gdańskich patrycjuszy, kamienica pozostawała do 1753 r. Jeden z nich, Valentin Schlieff , rajca, ławnik i syndyk Głównego Miasta, należał do najwybitniejszych gdańskich bibliofilów. Jego biblioteka była przechowywana przy Brotbänkengasse 14, do której należała również sąsiednia kamienica. Po śmierci Valentina Schlieffa w 1750 r. domy zostały sprzedane przez jego spadkobierców. Przechodząc w różne ręce – właścicielami byli: Johann Friedrich Schumann, Valentin H. Zernecke, David Lehmann, Franz H. Richter – stopniowo popadały w ruinę. Ostatecznie nieruchomość została odkupiona przez mistrza murarskiego Matthiasa Gronaua z przeznaczeniem do rozbiórki i sprzedaży jako surowiec do wtórnego użycia.
Tymczasem w Gdańsku już od 1816 r. funkcję nadprezydenta rejencji zachodniopruskiej pełnił niezwykle zasłużony dla opieki nad zabytkami polityk Teodor von Schön. Jego zamiłowanie do cennych pamiątek przeszłości zaowocowało już w 1815 r. zaangażowaniem się w ratowanie zamku w Malborku. On też jako pierwszy zwrócił uwagę na gotycką kamienicę przy Chlebnickiej. Także z inicjatywy Schöna doszło do powołania w 1822 r. specjalnej komisji mającej na celu sporządzenie oficjalnego wykazu najcenniejszych zabytków architektury i historii w Gdańsku („Bau – und Geschichtsdenkmäler”). W skład komisji weszli dyrektor Archiwum Miejskiego Benjamin Ernst Schmidt, reprezentant konsystorza pastor August Bertling z kościoła Mariackiego, oraz historycy znani z licznych publikacji poświęconych Gdańskowi, dr Friedrich C.G. Duisburg i dr Gotthilf Löschin. Oczywiście gotycka kamienica z ulicy Chlebnickiej znalazła się w tym wykazie.
Wieść o planach Gronaua rozbiórki kamienicy wzbudziła gwałtowną reakcję zarówno w kręgach artystycznych – w sprawę ratowania domu zaangażował się m.in. architekt Carl Samuel Held – jak i politycznych. W celu ocalenia zabytku podjęto negocjacje z właścicielem domu. Sytuacja finansowa miasta uniemożliwiła władzom miejskim przyjęcie finansowych oczekiwań właściciela budynku oraz pokrycie kosztów odrestaurowania budynku (wydatek rzędu kilku tysięcy talarów). Istotnie, długi Gdańska powstałe wskutek pożyczek zaciągniętych przez Radę jeszcze w czasach polskich oraz przymusowych pożyczek francuskich z lat 1807–1813 (okres Wolnego Miasta) obliczano po zakończeniu wojen napoleońskich w 1814 r. na astronomiczną sumę 8 milionów 670 tysięcy talarów. Budżet miasta w tymże roku wyniósł 128 497 talarów. a w 1817 r. 221 604 tlr. W początkach trzeciej dekady wszczęta została procedura oddłużenia poważnie zagrożonego bankructwem miasta. Losy fasady wydały się przypieczętowane, władze miejskie 22 lipca 1822 r. zdecydowały o porzuceniu planów uratowania zabytku, zresztą Gronau rozpoczął już prace rozbiórkowe.
W tej sytuacji architekt miejski Carl Samuel Held postanowił zwrócić się o pomoc do Teodora von Schöna. Ten z kolei, nie widząc możliwości ratowania domu na miejscu w Gdańsku, postanowił zainteresować losem gdańskiego domu króla Fryderyka Wilhelma III. Już 3 października na pismo von Schöna pozytywnie odpowiedziała kancelaria królewska. Odtąd wypadki potoczyły się nadzwyczaj sprawnie: 22 października Hofmarschall Freiherr von Maltzahn przekazał Schönowi królewską zgodę na zakup fasady za sugerowaną początkowo sumę 800-1000 tlr. 3 listopada upoważniony przez Schöna Zimmermeister Johannes Halbritter zawarł notarialnie potwierdzoną umowę z Mathiasem Gronau właścicielem domu. Należy wytłumaczyć, dlaczego w negocjacjach jest mowa jedynie o zakupie fasady, a nie całego budynku. Wynikało zapewne to nie tylko z małej atrakcyjności wnętrza, ale przede wszystkim ze sposobu wznoszenia domów w Gdańsku, gdzie od XV w. podstawowym elementem konstrukcyjnym budynków były długie murowane z cegły ściany boczne, pełniące równocześnie funkcję murów ogniowych. Na ścianach tych były oparte belki stropowe oraz więźba dachowa. Równocześnie wyznaczały one granicę parceli i zwykle były wspólnie użytkowane z sąsiednimi budynkami. Do tej konstrukcji dostawiane były stosunkowo lekkie fasady pełniące funkcje nośne jedynie dla lekkich drewnianych zadaszeń lub dobudówek.
Przed rozbiórką fasada kamienicy została dokładnie obmierzona, a poszczególne ciosy kamienne wchodzące w jej skład ponumerowane tak, aby umożliwić ponowne jej złożenie.
Zgodnie z umową w drugiej połowie listopada rozbiórka fasady została już zakończona. Po zewidencjonowaniu oraz dokonaniu odrysów detali kamieniarki jej części zostały przetransportowane do Pakowni, gdzie przezimowały w oczekiwaniu na wznowienie żeglugi rzecznej. Po ustąpieniu lodów, 18 marca 1824 r. zawarto umowę przewozową z szyprem Andreasem Buchholtzem z Genthin, który zobowiązał się do dostarczenia kamiennych i żelaznych części fasady do Berlina. W gdańskim archiwum zachował się nawet tekst tej umowy. Celem wyliczenia ceny frachtu materiał zważono. Kamienie i żelazne sztangi ważyły razem 743 cetnarów (ponad 37 ton). Cena frachtu została ustalona na 22 srebrne grosze za cetnar wagi, czyli w sumie 272 tlr. i 13 Sgr. Po kilku tygodniach materiał droga wodną poprzez dolny odcinek Wisły, Kanał Bydgoski, Noteć, Wartę, Odrę oraz Kanał Haweli dotarł do Poczdamu.
Zdemontowana fasada okazała się sporym problemem dla architektów pracujących na usługach króla. Jak ustalił to już niemiecki historyk Erich Kayser, początkowo myślano o ustawieniu fasady jako wolnostojącej ozdoby parku na Wyspie Pawiej, ale szybko zdano sobie sprawę z nierealności tego pomysły. Dlatego Karl Friedrich Schinkel zaproponował wzniesienie na wzgórzu, przy drodze wiodącej z Berlina do Poczdamu i na Wyspę Pawią specjalnego pawilonu wieży widokowej z wmontowaną gdańską fasadą, która widoczna z daleka stanowiłaby istotną dominantę widokową w krajobrazie. Na to rozwiązanie nie zgodził się jednak król. Kategorycznie zażądał, aby fasada gdańskiej kamienicy ozdobiła jednak samą Pawią Wyspę, a w doborze jej lokalizacji miał dopomóc pracujący tam wówczas ogrodnik królewski Peter Joseph Lenné. Za najodpowiedniejsze miejsce uznano pięknie położoną, otoczoną wysokimi kępami drzew polanę, na której wznosił się, zbudowany w latach 1803–1804 przez budowniczego Ludwiga Carla Krügera, niewielki pawilon parkowy nazywany Kavalierhaus. Była to piętrowa budowla z pięcioosiową fasadą, oflankowana parą niskich, kwadratowych wież narożnych. Karl Friedrich Schinkel sporządził projekt rozbudowy tego pawilonu poprzez podwyższenie korpusu głównego o jedną kondygnację, lewej wieży o dwie i takie rozbudowanie prawej wieży, aby mogła stać się podstawą do wmontowania w nią fasady gdańskiej kamienicy z Chlebnickiej. Zgodnie z poleceniem króla fasada miała być wmontowana z zastrzeżeniem, że architektura budynku misi być dokładnie zachowana”.
Schinkel budynkowi Kavalierhaus nadał nowe elewacje utrzymane w duchu późnego gotyku, aby dopasować je do gdańskiej kamienicy 10–. Wnętrza domu przeznaczone zostały na apartamenty dla dzieci królewskich, w pokoju urządzonym na parterze wieży z fasadą gdańską mieścić się miał pokój księcia Wilhelma, a nad nim na pierwszym piętrze pokój księcia Albrechta . Starannie złożona z powrotem fasada stała się ozdobą pawilonu, ale tracąc kontekst architektoniczny przestała być wąską, wciśniętą w zwartą zabudowę przyuliczną fasadą mieszczańskiego domu, stając się elewacją wieży eleganckiego pałacyku . Kavalierhaus na Wyspie Pawiej przetrwał bez większych zmian do dziś. W 1829 r. projektowano wprawdzie dobudowanie do wyższej wieży od tyłu niewielkiego przedsionka, w który wmurowany miał być romański portal refektarza klasztoru cysterskiego z Heilbronn, ale projektu tego nie zrealizowano.
Tymczasem w Gdańsku przy ul. Chlebnickiej 14 na miejscu rozebranego domu powstał nowy, o skromnych cechach klasycystycznych ). Ta znana z fotografii i kamienica została zniszczona w 1945 r. Trudno już dziś ustalić, kto wpadł na pomysł, aby przy Chlebnickiej zrekonstruować gotycką kamienicę rozebraną w 1823 r., ale stać się to musiało jeszcze w pierwszej fazie odbudowy zabytków Głównego Miasta zachowane bowiem w archiwum ISPAN dokumenty dotyczące tego pomysłu pochodzą z 1955 r. i sporządzone zostały w NRD-owskim Institut für Theorie und Geschichte der Baukunst, działającym w ramach Deutsche Bauakademie w Berlinie.
Do pomysłu wzniesienia kamienicy „gotycko-renesansowej” na parceli przy Chlebnickiej 14 powrócono w 1964 r., bo taką datę noszą pierwsze studia fasady sporządzone na potrzeby odbudowy przez głównego projektanta rekonstrukcji, architekta Kazimierza Orłowskiego. Dopiero jednak decyzja o budowie domu studenckiego dla gdańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych przy Chlebnickiej 13–16 pozwoliła wrócić do pomysłu rekonstrukcji fasad tego ciągu kamienic. Kazimierz Orłowski przygotował wprawdzie także wariant projektu budowy domu akademickiego z nowocześnie potraktowaną elewacją frontową, ale konserwator wojewódzki Lech Krzyżanowski opowiedział się za rekonstrukcją. Wstępne projekty architektoniczne noszą daty z roku 1967. Lech Krzyżanowski i zapewne także projektanci odbudowy skorzystali z możliwości wyjazdu do Berlina Zachodniego i sami dokonali bezpośrednich pomiarów tam zachowanego, choć translokowanego, zabytku. Projekty wykonawcze detali i techniczne noszą w większości datę 1970 i na ich podstawie fasada została zrekonstruowano , choć zadecydowano o jej przesunięciu względem pierwotnej lokalizacji po to, aby umożliwić jej lepszą ekspozycję na osi ul. Grząskiej (Altes Ross)32. Zachowany dziennik prac budowlano-konserwatorskich potwierdza zakończenie prac w 1980 r.
Piszący o epopei gdańskiej kamienicy z Chlebnickiej z reguły rejestrują jedynie fakty, rezygnując z wartościowania i oceniania tego wydarzenia, co najwyżej wskazując na to, że wyznacza ono początek ochrony zabytków w Gdańsku. W nielicznych wypowiedziach kwalitatywnych dominuje wydźwięk negatywny, Ewa Barylewska-Szymańska wyraziła ubolewanie, że kamienicy nie udało się ocalić in situ, a Marian Arszyński uznał cały pomysł za kontrowersyjny, niewątpliwie słusznie zwracając uwagę na kilka istotnych aspektów negatywnych tej akcji, jak na przykład to, że intencją króla było zapewne jedynie pozyskanie atrakcyjnego elementu dekoracyjnego do parku. Jego zdaniem wyrwanie fasady kamienicy z kontekstu urbanistycznego i architektonicznego uczyniło z niej element treściowo pusty, a wkomponowanie jej w „wieżę zamkową” razi brakiem poszanowania prawdy historycznej i logiki formy architektonicznej.
Zgadzając się z tymi stwierdzeniami, należy jednak podkreślić aspekty znacznie istotniejsze: uratowanie fasady gdańskiej kamienicy z Chlebnickiej było w dziejach nowoczesnej restauracji i konserwacji zabytków w skali całej Europy pierwszym świadomym (w każdym razie w intencjach inicjatorów akcji translokacyjnej) przedsięwzięciem konserwatorskim, dzięki któremu ocalał cenny zabytek. Przenoszenie obiektów architektonicznych, czy wykorzystywanie starych fragmentów budowli (spoliów) w nowych ma długą tradycję sięgającą starożytności, ale w ocenie gdańskiej translokacji najważniejsze jest uwzględnienie celu, dla jakiego to uczyniono. Właśnie brak głębszego ideowe- go uzasadnienia tej decyzji, a którego potrzeba ratowania zabytku czyni z przeniesienia fasady gdańskiej pierwszy akt tego rodzaju, za którym poszły dalsze akcje ratunkowe polegające na translokacji, takie jak przeniesienie berlińskich Gerichtslaube ze starego ratusza do parku Babelsberg; przetransportowanie drewnianego kościoła z norweskiego Vang w Karkonosze do Karpacza. Także długa, sięgająca 1891 roku, tradycja tworzenia skansenów, do których przeniesiono do dzisiaj już tysiące budowli, wreszcie spektakularne akcje ratowania bezcennych świątyń starożytnego Egiptu zagrożonych zagładą w wyniku budowy tzw. wysokiej tamy na Nilu i utworzenia jeziora Nasera (1952–1964).
Wyrwanie dzieła z jego pierwotnego kontekstu i ratowanie tylko jego fragmentów jest zawsze daleko posuniętym, kontrowersyjnym kompromisem, ale translokację kamienicy z Chlebnickiej należy uznać za akcję wyznaczającą początek ratunkowych przenoszeń stosowanych do dziś jako praktyka konserwatorska, a nie ostatnie ogniwo w długim ciągu wtórnego wykorzystywania na nowym miejscu elementów interesujących estetycznie bądź potrzebnych ze względów ideowych.
Odrębną kwestią jest ocena „sklonowania” gdańskiej-poczdamskiej kamienicy przy ul. Chlebnickiej w ramach powojennej odbudowy. To rzadki, choć nie odosobniony przypadek „rozmnożenia” zabytku (np. barokowy drewniany kościół w Rychnowie ma swoją kopię w Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku). . Trzeba jednak pamiętać, że kopia fasady na Chlebnickiej wpisuje się raczej w ciąg dziesiątek polskich zabytków odbudowanych po wojennych zniszczeniach nie w kształcie przedwojennym znanym z fotografii, tylko w wyidealizowanej formie z dalszej przeszłości, zainspirowanej np. obrazami Canaletta czy rysunkami Vogla lub Schulza. Różnica tkwi jedynie w źródle wiedzy o formie, którym w tym przypadku nie była stara rycina czy obraz, ale naprawdę zachowana kamieniarka oryginału.
Koniec opracowania 🙂 I co ? Prawda , że ciekawe? 🙂